Wpływ telewizji, komputera na rozwój i zachowanie małego dziecka.
W dzisiejszych czasach komputer i telewizja stały się nieodłącznym elementem naszego życia. Telewizor jest już obecny w każdym domu, dzieciom często zastępuje rodziców. Warto przemyśleć czy i w jaki sposób organizować dziecku kontakt z telewizorem czy komputerem. Długotrwałe oglądanie telewizora i gra na komputerze niekorzystnie wpływają na rozwój dziecka:
- powodują dolegliwości kręgosłupa,
- powodują zaburzenia widzenia oraz bóle głowy,
- zmniejszą umiejętności społeczne dziecka,
- zakłócają rozwój moralny dziecka oraz powodują wiele innych zaburzeń w procesie rozwoju dziecka.
Wraz z postępem technicznym przyśpiesza się rozwój dziecka. Musimy jednak pamiętać o zagrożeniach, jakie czyhają na nasze dzieci w dobie telewizji i komputera, a rolą rodzica jest wychwycić te zagrożenia.
Zachęcam rodziców do przeczytania artykułu:
Autor:
Bliżej Przedszkola nr.5/ maj 2013/ Edyta Gruszczyk-Kolczyńska
Źródło: Bliżej Przedszkola
O zgubnych skutkach zezwalania dzieciom na oglądanie telewizji ponad miarę i korzystanie z komputerów oraz tabletów (Frag. cz. 1 i 2)
W wielu domach życie rodzinne skupia się wokół telewizora. Tu się je posiłki i tu się rozmawia, tu załatwia się nabrzmiałe sprawy i tu dzieci się bawią. Czy to prawda, że podczas oglądania telewizji dziecko odpoczywa, rozwija się intelektualnie i intensywnie uczy? Ile czasu dzieci faktycznie spędzają przed telewizorem? Dlaczego przedszkolaki nie chcą oglądać książek z pięknymi ilustracjami? W pierwszej części artykułu przeczytają Państwo m.in. o skutkach nadmiernego oglądania filmów przez dzieci. Zapytałam rodziców starszych przedszkolaków, ile czasu dziennie ich dziecko siedzi przed telewizorem i ogląda filmy. Odpowiadali: Chyba godzinę. Widząc moje niedowierzanie, wyjaśniali, że czasami zezwalają dziecku oglądać filmy dłużej bo:
- Odpoczywa. Tymczasem oglądanie filmów wywołuje u dzieci rozdrażnienie i zmęczenie, łączy się też ze sporym wysiłkiem intelektualnym i napięciem emocjonalnym;
- Lepiej się rozwija intelektualnie. Jest wręcz przeciwnie, gdyż oglądanie ponad miarę filmów powoduje zwolnienie tempa rozwoju intelektualnego dzieci;
- Uczy się intensywnie. Jeżeli po obejrzeniu filmu dorosły nie porozmawia z dzieckiem o tym, co widziało i co o tym sądzi, dziecko po chwili zapomni to, co oglądało;
- Uczy się norm moralnych, patrząc na przygody bohaterów baśni. Bywa odwrotnie, jeżeli o takich normach dorośli nie rozmawiają z dzieckiem po oglądnięciu filmu.
Te i inne nieporozumienia wyjaśnię w pierwszej części tego artykułu. Jest to konieczne, gdyż miejsce przed telewizorem stało się w wielu domach centrum życia rodzinnego. Tu się je posiłki i tu rozmawia, tu załatwia się nabrzmiałe sprawy (podniesionym głosem, aby przekrzyczeć telewizor) i tu dzieci się bawią. Problem w tym, że zabawy te trwają krótko; niezaspokojona potrzeba ruchu sprawia, że dziecko preferuje zabawy ruchowe: tarza się po dywanie, skacze po meblach, rzuca piłką, biega z kąta w kąt. Na dodatek hałasuje i krzyczy. Konieczność zaspokojenia potrzeby ruchu powoduje, że słabo reaguje na upomnienia, albo nie robi tego wcale. Dorosłych to złości i awantury są na porządku dziennym, po kilka dziennie. Problem w tym, że w pomieszczeniach z włączonym na okrągło telewizorem bawią się dzieci, a z badań wynika, że szum telewizyjny poważnie zaburza ich spontaniczną aktywność(1). Chociaż dziecko – bawiąc się – tylko przez ok. 5 proc. czasu zabawy spogląda na ekran, to każdy rzut oka powoduje przerwanie tej działalności. Ponadto dzieci te częściej zmieniają zabawki, realizują uboższe formy zabaw i mniej czasu są skupione na sensownych czynnościach zabawowych. Włączony przez cały dzień telewizor poważnie zaburza u dzieci rozwój zdolności do skupiania uwagi i gospodarowania zasobami poznawczymi, jeżeli bawiąc się, przebywają w tym samym pomieszczeniu.
Ile czasu dzieci faktycznie spędzają przed odbiornikiem TV?
Zacznijmy od dorosłych, wszak od nich zależy, ile czasu dziecko może siedzieć przed telewizorem i komputerem. Cytowany już M. Desmurget (2), powołując się na badania z 2010 roku, twierdzi: Typowy widz w wieku powyżej 15 lat każdego dnia spędza przed telewizorem 3 godziny i 40 minut. W przeliczeniu jest to ok. 20–25 proc. czasu, gdy człowiek nie śpi, czyli 75 proc. czasu wolnego. Stwierdza też, że […] uczeń szkoły podstawowej spędza każdego roku więcej czasu przed telewizorem, niż ucząc się pod kierunkiem swoich nauczycieli. Podobnie jest u nas – z dostępnych danych (3) wynika bowiem, że w roku 2012 statystyczny Polak spędzał przez telewizorem ok. 3,5 godziny dziennie. Jak wynika z raportu „Czy telewizja jest dla dzieci”, zleconego przez rodzinny program „Da Vinci Learning”, ok. 91 proc. polskich dzieci siedzi przed telewizorem i ogląda filmy, a ok. 60,5 proc. robi to przez kilka godzin dziennie. Na dodatek ¾ tych dzieci ma do własnej dyspozycji odbiornik telewizyjny, z którego nie korzystają inni członkowie rodziny(4). Przekłada się to na zatrważająco długi czas oglądania filmów. Pociąga to za sobą:
- rażące ograniczenie aktywności ruchowej, w konsekwencji nasilanie się głodu ruchu i występowanie zaburzeń rozwoju sprawności ruchowej dzieci;
- degradację nawyków żywieniowych: oglądając filmy, dzieci podjadają tzw. śmieciowate jedzenie, a potem nie chcą jeść obiadu i kolacji;
- zdecydowanie krótszy czas przeznaczony na czytanie, a także znaczące pogorszenie się szkolnych osiągnięć młodszych i starszych uczniów;
- ochłodzenie stosunków rodzinnych spowodowane ograniczaniem czasu na rozmowy i wspólne wykonywanie domowych czynności.
(…)Nadmierne oglądanie filmów przez dzieci kładzie się cieniem na rozwoju zdolności do skupiania się, uważnym spostrzeganiu i rozwoju intelektualnym. Uzasadnienie tej tezy zacznę od przedstawienia fragmentu własnych doświadczeń naukowych(5). Przystępując do eksperymentalnego sprawdzania efektywności edukacyjnej programu Dziecięca matematyka, zbierałam dowody na to, że możliwości intelektualne sześciolatków uczestniczących w badaniach mieszczą się w szeroko pojętej normie. Posłużyłam się Testem matryc Ravena dla dzieci, służącym do pomiaru inteligencji ogólnej (test jest bezsłowny, składa się z 5 skal zawierających polecenia z serii zadań-matryc. Każda matryca składa się z planszy, z której wykrojono fragment. Pod planszą jest kilka małych plansz, w których jedna jest fragmentem wykrojonym z dużej planszy. Badany ma przeanalizować wzór znajdujący się na dużej planszy i uchwycić relacje pomiędzy elementami graficznymi tworzącymi wzór. Potem ma wskazać brakujący fragment na jednej z małych plansz. Im więcej trafionych wskazań, tym lepszy wynik testu), a badania zleciłam psychologom. Zaniepokoiłam się, analizując wyniki tych badań, bo zbyt wiele dzieci wypadło bardzo źle, a badaniami objęte były wszystkie sześciolatki mieszkające w wybranej miejscowości. Postanowiłam przyjrzeć się, jak dzieci rozwiązują test. Ustaliłam, że powodem niskich osiągnięć jest tendencja do następujących zachowań:
- badane dzieci nie analizowały wzorów przedstawionych na dużych planszach, bo zbyt krótko spoglądały na każdą z plansz (rozpoznawanie wzoru na planszy wymaga organizowania pola spostrzeżeniowego, aby uchwycić relacje pomiędzy elementami wzoru. Wodzenie wzrokiem wzdłuż linii wzoru, przenoszenie wzroku z jednego elementu graficznego do następnego i ustalanie regularności wymaga czasu(6).) Potem wskazywały na chybił trafił którąś z małych plansz, jako pasującą do wyciętego fragmentu z dużej planszy, i szybko przechodziły do następnego zadania testowego;
- w konsekwencji dzieci sprowadzały rozwiązywanie zadań testowych do przewracania kartek z matrycami, pobieżnego spoglądania na dużą planszę i szybkiego wskazywania, metodą prób i błędów, którejś z małych plansz.
Stąd krótki czas rozwiązywania zadań i słabe wyniki. Rozpoznawanie wzoru na planszy wymaga przecież dłuższego czasu, wysiłku umysłowego i organizowania pola spostrzeżeniowego – zgodnie z mechanizmami pamięci wzrokowej, zapamiętanie większej liczby elementów wymaga intelektualnego organizowania pola spostrzeżeniowego(7). Trzeba wodzić wzrokiem wzdłuż linii wzoru na dużej planszy i konsekwentnie przenosić wzrok z jednego elementu graficznego na następny. Tylko w ten sposób można uchwycić relacje pomiędzy elementami graficznymi planszy i ustalić logikę wzoru. Potem należy uważnie oglądnąć wszystkie małe plansze, aby wskazać tę, na której znajduje się fragment z poprzednio analizowanej większej całości (kontynuacja logiki wzoru). Ponieważ dzieci nie realizowały takich czynności, trzeba było wyjaśnić, co sprawia, że dzieci nie interesują się kolorowymi planszami i nie dążą do poznania tego, co one przedstawiają. Pomogły mi w tym doświadczenia badawcze zgromadzone w trakcie konstruowania programów wspomagających dzieci w rozwoju zdolności do skupiania uwagi i zapamiętywania(8). Ustaliłam, że powodem są następujące zmiany w wychowaniu domowym:
- dzieci coraz więcej czasu spędzają przed ekranem telewizora i oglądają filmy, a te są ruchomymi obrazkami;
- dorośli przestali dbać o to, aby dzieci miały kontakt z książeczkami, i nie oglądają wspólnie z nimi książkowych ilustracji, które z natury swej są statyczne.
Skutkiem tego dzieci przeglądając książeczkę, szukają… ruchomych obrazów. Ponieważ ich tam nie ma, zawiedzione porzucają książkę nawet wówczas, gdy znajdują się w niej piękne ilustracje. Ponieważ nauczycielki skarżą się, że coraz więcej dzieci nie interesuje się książkami i zawartymi w nich obrazkami, warto szerzej omówić to zjawisko. Co sprawia, że ruchome obrazki, np. filmy, są preferowane nie tylko przez dzieci? Ruszające się obiekty znajdujące się w polu spostrzeżeniowym prowokują do skupiania uwagi, a wodzenie za nimi wzrokiem nie wymaga wysiłku, bo dzieje się automatycznie. Tę cechę człowiek nabył, gdy jego życie zależało od tego, jak szybko zareaguje na coś, co się rusza: ucieknie przed zagrożeniem (np. wężem), zmobilizuje się do polowania (np. na królika). Dlatego skupianie uwagi na ruchomym obrazie nie wymaga od dziecka wysiłku: dosłownie automatycznie zahacza ono wzrok na poruszającym obiekcie i wodzi za nim oczami. Dzięki temu dziecko może bez większego wysiłku ustalić sens tego, co ogląda, oczywiście na dostępnym sobie poziomie (można się o tym przekonać, rozmawiając z dzieckiem po wspólnym oglądaniu filmu. Okaże się wówczas, że ta sama fabuła ma inny sens dla dziecka, inny dla dorosłego, np. dla dorosłego ważna była dramatyczna sytuacja i przerażenie Myszki Miki uciekającej przed kotem, dziecko natomiast było zafascynowanie kotem, który gonił myszkę, i współczuło mu, że jej nie upolował. Wynika z tego, że jeżeli dorosły nie porozmawia z dzieckiem po obejrzeniu filmu i nie skłoni do wyciągnięcia właściwych wniosków, wnioski, do których dziecko może dojść samo, są trudne do przewidzenia). Twórcy filmów mogą na różne sposoby, np. za pomocą ruchu sylwetek, operowania światłem, dźwięku wywołującego odpowiednie skojarzenia, kierować uwagę patrzącego tam, gdzie chcą. Wszystko to sprawia, że mają władzę nad aktywnością percepcyjną i świadomością dziecka oglądającego film – to oni decydują o tym, co dziecko widzi i czego doznaje. Mylą się więc ci, którzy twierdzą, że w trakcie oglądania filmu dziecko rozwija zdolność do skupiania uwagi i zdolności intelektualne. Czynności umysłowe dziecka są bowiem – poglądowo mówiąc – prowadzone na smyczy, a ono jedynie się temu poddaje. Może się z niewoli smyczy wyzwolić… wyłączając telewizor. Tego jednak nie czyni, gdyż bezwolne oglądanie jest fascynujące i… nie wymaga wysiłku. W odmiennej sytuacji jest dziecko oglądające obrazki w książeczkach. Żeby ustalić treść obrazka, dziecko musi objąć go wzrokiem i sensownie organizować wszystkie elementy graficzne. Polega to na prowadzeniu wzroku od jednego elementu do drugiego i łączeniu ich w zrozumiałą całość. Do tego potrzebne jest skupienie uwagi i spory wysiłek intelektualny. Nagrodą jest przyjemność ustalenia treści oglądanego obrazka. Problem w tym, że tego wszystkiego dorosły musi nauczyć w trakcie wspólnego oglądania obrazków(9). Opłaci się to stokrotnie, bo jednym z wiodących środków przekazu w szkolnym kształceniu są statyczne obrazki, o czym świadczą ściany sal i strony pakietów edukacyjnych wypełnione obrazkami i grafami. Jeżeli dziecko będzie umiało ustalić treść statycznego obrazka, odczyta też sens grafu, plan, mapę. Uniknie więc nadmiernych trudności w nabywaniu szkolnych wiadomości i umiejętności. Problem w tym, że w wychowaniu domowym zmieniły się proporcje: znacząco skrócony został czas wspólnego oglądania z dzieckiem obrazków w książeczkach (lub nie ogląda się ich wcale)(10), a wydłużył się czas spędzany przed telewizorem. Mamy tu do czynienia ze szkodliwą tendencją do przedkładania w wychowaniu dzieci tego, co przyjemne, ponad to, co konieczne. Wielu dorosłych woli zachęcać dziecko do oglądania filmów (bywa, po kilka dziennie), zamiast mozolić się w trakcie procesu wdrażania dziecka do uważnego słuchania opowieści, wspólnego ustalania, co przedstawiają obrazki, i prowadzenia z nim rozmów. Oglądanie filmów sprawia dziecku przyjemność, a rodzice są zadowoleni, że przez ten czas mogą zajmować się swoimi sprawami. Wysoce niepokojące jest to, że konsekwencje takich wyborów i takiego postępowania dorosłych są już uchwytne w badaniach nad rozwojem intelektualnym dzieci. Wynika to jednoznacznie z opisanych badań. Równie niepokojące pod tym względem są wnioski z niemieckich badań przeprowadzonych przez P. Wintersteina oraz R.J. Jungwirtha(11), w których uczestniczyło blisko 2 tysiące dzieci. Każde z nich miało narysować człowieka (zmodyfikowana wersja znanego testu stosowanego do orientowania się w rozwoju intelektualnym dzieci). Rysunki te były oceniane w punktach – dziecko mogło otrzymać 13 punktów za policzalne elementy rysunku człowieka (za narysowane nogi, ręce, palce u rąk, włosy, uszy itd.). Okazało się, że bogactwo elementów graficznych, za pomocą których dzieci przedstawiały człowieka, zależało od tego, ile czasu dziennie spędzały przed telewizorem. Dzieci oglądające telewizję:
- 30 minut i mniej – zdobywały do 10 punktów;
- ok. 2 godzin – już tylko do 8,5 punktów;
- 3 godziny i więcej – maksymalnie 6 punktów.
Są to alarmujące ustalenia, zważywszy, że na podstawie testu rysunek człowieka wnioskuje się o możliwościach intelektualnych dzieci. Wynika z nich jednoznacznie, że zbyt długie siedzenie przed telewizorem kładzie się cieniem na rozwoju umysłowym dzieci. Równie alarmujące są wyniki badań(12), w których ustalono, że:
- im więcej czasu dziecko ogląda telewizję przed trzecim rokiem życia, tym mniej angażuje się w naukę w wieku dziesięciu lat (w sensie uczestnictwa, wysiłku i dociekliwości);
- nadmierne oglądanie telewizji zwiększa impulsywność dzieci zarówno w sferze zachowania, jak i w sferze poznawczej, zmniejszając zarazem wytrwałość, pociąg do zadań intelektualnie wymagających i zdolność koncentracji;
- każda godzina spędzona przed teleodbiornikiem między piątym a jedenastym rokiem życia zwiększała o blisko 50 proc. prawdopodobieństwo pojawienia się zaburzeń uwagi w wieku trzynastu lat, z wyłączeniem licznych potencjalnych zamiennych towarzyszących występowania deficytów uwagi(13).
Ponieważ oprócz telewizora dzieciom coraz częściej udostępnia się komputer lub tablet, warto przyjrzeć się bliżej, jaką rolę odgrywają te urządzenia w wychowaniu i kształceniu dzieci. Kwestie te omówię w drugiej części artykułu. Wskażę też, w jaki sposób korzystać z TV, aby uniknąć niekorzystnych zmian w rozwoju umysłowym dzieci.
Część 2 (frag.)
Wielu rodziców – zgadzając się z argumentami dotyczącymi szkodliwości zbyt długiego czasu przebywania dzieci przed ekranem telewizyjnym – z przekonaniem uzasadnia wartości edukacyjne komputera. Twierdzą, że dziecięce programy komputerowe są dobre, bo pomagają najmłodszym:
- wzbogacać mowę i opanować umiejętność czytania;
- nauczyć się języka obcego:
- rozszerzać wiedzę o świecie, np. przyrodniczym;
- ustalać, co po kolei mają robić, aby osiągnąć cel itp.
Podkreślają też, że dzieci korzystają z komputera pod opieką dorosłego, który wspiera je w uczeniu się tego, co dobre, i przeciwdziała zagrożeniom. Szacowali czas udostępniania dziecku komputera: pół godziny w dniach, gdy oni pracują, i godzina w dni wolne od pracy. Gdy pytałam, czy ich dziecko korzysta z komputera bez ich zgody, zaprzeczali, ale widząc moje niedowierzanie, przyznawali – zdarza się czasami. Osobnym problemem są tablety, modne ostatnio. Gdy pytałam zamożniejszych rodziców, czy – oprócz korzystania z komputera – ich dziecko ma do dyspozycji tablet, oświadczali: Tak, bo tablet jest świetną zabawką edukacyjną. Wielu z nich stwierdzało, że ich przedszkolak ma tablet do wyłącznego korzystania, tak jak inne zabawki. Nikłe korzyści i wielkie niebezpieczeństwa udostępniania przedszkolakom komputerów i tabletów. (…) Dzieci w wieku przedszkolnym mają jeszcze sporo kłopotów z oddzieleniem świata realnego od pomyślanego, wyobrażonego. Pojawia się pytanie: Jeżeli dziecko przez godzinę i dłużej dziennie doświadcza swoich nadzwyczajnych możliwości sprawczych, przesuwając opuszkami palców po ekranie tabletu, czy zechce mozolić się przy wykonywaniu czegokolwiek sensownego w realnym świecie? Już teraz jest sporo dzieci, które szybko uzależniły się od komputera i tabletu. Wolą czynić cuda, przesuwając palcami po ekranie tabletu, niż bawić się klockami i rysować. Co się stanie z dziecięcymi umysłami, gdy tablety będą tańsze i staną się główną zabawką przedszkolaków? Z informacji zmieszonych na stronach internetowych Tablet najlepszym przyjacielem dziecka oraz Dziecko + tablet = niezła zabawa, wynika, że co czwarte dziecko w wieku czterech – sześciu lat loguje się w sieci przynajmniej raz w tygodniu. Należy przypuszczać, że liczba ta rośnie z każdym miesiącem. Wskazuje na to bogactwo stron internetowych adresowanych do rodziców przedszkolaków, reklamujących gry i programy komputerowe, a także tablety dla dzieci. Strony te mienią się kolorami, migocącymi efektami i są pełne… zapewnień o szczególnych korzyściach edukacyjnych tego wszystkiego (zob. http://www.Egodziecka.pl, dostęp: 4 marca 2013).
Czy korzystanie z komputera i tabletu rozwija u dzieci zdolność do skupiania uwagi przez dłuższy czas?
Wielu rodziców chwali się, że ich przedszkolak potrafi spokojnie godzinami (!) patrzeć w ekran komputera lub bawić się tabletem. Są przekonani, że w ten sposób dziecko rozwija zdolność do skupiania uwagi, tak potrzebną w szkolnej edukacji. Nic bardziej mylnego, trzeba bowiem odróżnić uwagę wymuszoną ruszającymi się obiektami na ekranie komputera od uwagi dowolnej, którą dziecko skupia na realnych obiektach, gdy w zabawie i sytuacji zadaniowej podporządkowuje je swojej woli. Przy korzystaniu z komputera i tabletu aktywna jest głównie percepcja wzrokowa, zaś w dziecięcym poznawaniu świata dominuje poznanie dotykowe pod kierunkiem wzroku, w trakcie manipulowania obiektami. Dlatego dobrze rozwijające się dzieci chcą dotknąć dosłownie wszystkiego, sprawdzać, jakie będą skutki samodzielnego działania. Poznanie wzrokowe nie dostarcza im bowiem wystarczająco dużo informacji do budowania precyzyjnego obrazu świata. Ponadto uwaga wymuszona ruszającymi się obiektami nie wymaga od dziecka wysiłku i jest zwyczajnym poddawaniem się temu, na co spogląda. Jest to fascynacja oglądaniem ruszającego się, barwnego nierealnego świata. Natomiast w trakcie uwagi dowolnej dziecko samodzielnie kieruje swoją aktywnością poznawczą i wykonawczą w świecie realnych obiektów. Z ustaleń badawczych – nie tylko moich – wynika, że dzieci nadmiernie karmione ruchomymi obrazkami na ekranie komputera mają kłopoty ze świadomym skupianiem uwagi na statycznych obrazkach. Nie dysponują bowiem elementarnymi umiejętnościami organizowania pola spostrzeżeniowego, koniecznymi do uchwycenia treści obrazka. Ich zabawy przedmiotami są też mniej złożone i trwają zdecydowanie krócej niż zabawy rówieśników, których rodzice zachowują rozsądny umiar w udostępnianiu im komputera i w zezwalaniu na oglądanie programów telewizyjnych.
Czy posługiwanie się klawiaturą i myszą komputerową rozwija u dziecka koordynację wzrokowo-ruchową?
Rodzice zafascynowani rolą komputera w edukacji dzieci twierdzą, że posługiwanie się klawiaturą i myszką przyczynia się do kształtowania sprawności dziecięcych rąk. Jest to więc sposób przygotowania dziecka do nauki pisania. To nieporozumienie! Sprawność rąk wywodzi się z ruchów dużych, a tych dziecko nie realizuje, siedząc przed ekranem. Dotykanie palcami przycisków klawiatury i przesuwanie myszki to prymitywne aktywności ruchowe w stosunku do tych, które dziecko realizuje rysując, wycinając, budując cokolwiek z klocków itd. Uzasadniając tę tezę, przytoczę w zarysie kolejne kroki metodyczne stosowane w trakcie nauki czytania i pisania (jest to fragment czynności metodycznych występujących w trakcie nauki czytania i pisania metodą analityczno-syntetyczną stosowaną powszechnie w pierwszym roku nauki szkolnej. Metodę tę stosuje się, gdy w czytaniu zapis literowy odpowiada realizacji fonemowej). Gdy dziecko wyodrębniło już wybrany fonem (pojedynczy dźwięk, słyszany np. na początku wyrazu), przyporządkowuje mu odpowiednią literę. Poznaje kształt tej literki i uczy się poprawnie ją pisać w następujący sposób:
- stojąc, pisze literkę wyprostowaną ręką w powietrzu, nazywając kierunek ruchu ręki (zapamiętanie kształtu w obrębie ruchów dużych). Następnie pisze tę literkę palcem w powietrzu i na blacie stolika (przeniesienie tworzonego schematu ruchowego z ramienia do łokcia i nadgarstka);
- siedząc w ławce, pisze tę literkę po wykropkowanym śladzie w szerszych linijkach (przeniesienie schematu ruchowego do mięśni dłoni i palców). Potem zapisuje ją w linijkach o normalnych wymiarach, starając się nadać jej prawidłowy kształt;
- na koniec zapisuje w zeszycie wyrazy i zdania z nową literką.
W trakcie takich aktywności ruchowych dziecko tworzy zbitkę literowo-fonemową. Chodzi o to, aby słysząc dany fonem, oczami wyobraźni zobaczyło przyporządkowaną mu literkę, a zobaczywszy tę literkę – usłyszało odpowiadający jej fonem. Ma to podstawowe znaczenie w opanowaniu umiejętności czytania i pisania. Mozolne kształtowanie schematu ruchowego (od ruchów dużych do małych) w trakcie pisania literek ma się nijak do aktywności ruchowej polegającej na dotykaniu opuszkami palców klawiatury i przesuwaniu myszką komputerową. Problem także w proporcjach: jeżeli dziecko zbyt długo korzysta z komputera, zostaje odpowiednio mniej czasu na rozwijanie sprawności ruchowej i manualnej w trakcie rysowania, wycinania, lepienia, konstruowania, np. z klocków. Dodam jeszcze, że dobrej sprawności i koordynacji nie sposób ukształtować w ciągu kilku tygodni intensywnych ćwiczeń tuż przed rozpoczęciem nauki szkolnej. Warto to brać pod uwagę i nie zezwalać starszemu przedszkolakowi zbyt długo zajmować się komputerem i tabletem. Często powtarzany argument rodziców dotyczący udostępniania dzieciom komputera i tabletu jest taki: programy komputerowe wzbogacają zakres słownika i uczą posługiwać się rozwiniętymi formami gramatycznymi, są też skuteczne w nauce języka obcego. Tak zapewne jest, jeżeli dziecko korzysta z komputera i tabletu w obecności dorosłego, a to, co pojawia się na ekranie, prowokuje do rozmów i pomaga w procesie uczenia się, kierowanym przez niego. Drobiazgowa analiza procesu porozumiewania się wykazała, że więcej niż 80 proc. informacji człowiek przekazuje drugiej osobie w sposób niewerbalny: mimiką, wyrazem oczu, gestem itp. Wiarygodność wypowiedzi słownych jest też rozpatrywania na tle komunikatów niewerbalnych. Dlatego ważna jest umiejętność obdarzania osoby mówiącej uwagą i prawidłowe odczytywanie komunikatów niewerbalnych. Równie ważne jest takie mówienie do osoby słuchającej, aby ona wszystko zrozumiała, oraz uważne słuchanie tego, co ona mówi. Korzystanie z komputera może więc wspierać dziecko w rozwoju mowy jedynie w sytuacji, gdy wspólnie z dorosłym patrzy na ekran i może rozmawiać z nim o tym, co się na nim pojawia. Dotyczy to także nauki języka obcego. Żywej osoby nie zastąpi więc spiker zwracający się do dziecka korzystającego z programu edukacyjnego. Może on jedynie:
- nazywać obiekty pojawiające się na ekranie i zachęcić do powtórzenia nazwy, ale nie jest w stanie sprawdzić, czy i jak dziecko to wykona;
- podać dziecku polecenie wykonania zadania, ale ono może to ignorować i eksperymentować z klawiaturą komputera na zasadzie ciekawe, co się stanie.
Ograniczenia te sprawiają, że w trakcie korzystania z komputera i tabletu dziecko może opanować zaledwie kilka rozproszonych słów. A te może poznać i stosować w języku czynnym o wiele szybciej i w dużo większym zakresie w trakcie realnych kontaktów interpersonalnych. Te zaś są ograniczane, gdy dziecko przez zbyt wiele czasu samotnie korzysta z komputera i tabletu. Inaczej jest, gdy dorosły towarzyszy dziecku – najważniejsze jest wówczas porozumiewanie się, wspólne spoglądanie na ekran i rozmawianie o tym, co tam się pojawia. Dorosły może też wspierać dziecko w wykonywaniu kolejnych zadań zalecanych w programie. Jeżeli program jest wartościowy edukacyjnie, a dorosły potrafi pomóc dziecku w uczeniu się, wówczas korzystanie z komputera i tabletu wspomaga rozwój mowy i naukę języka obcego. Nie, jestem o tym głęboko przekonana! Nie zauważyłam bowiem, aby takie rozumowanie dzieci przenosiły automatycznie – na zasadzie transferu – na inne sytuacje. Wynika to też z moich doświadczeń pedagogicznych zgromadzonych w trakcie zajęć, których celem było uczenie dzieci sztuki konstruowania gier planszowych typu matematycznego. Stwierdzam, że gry dają znakomite efekty edukacyjne:
- w sytuacji, gdy dziecko ma już ukształtowany w umyśle zarys danych umiejętności i trzeba je jedynie doprowadzić do perfekcji;
- w kształtowaniu odporności na napięcia wywołane emocjami ujemnymi, gdy nie wszystko przebiega pomyślnie.
Chcę też mocno podkreślić, że gry komputerowe bardzo rzadko są nastawione – lub nie są wcale – na kształtowanie tych zakresów rozumowania, które są potrzebne dzieciom w sytuacjach życiowych i edukacyjnych. Nawet w grach edukacyjnych kształtowanie umiejętności szkolnych jest skomplikowane. Przykładowo tytuł gry zapowiada, że dziecko, grając, opanuje umiejętności rachunkowe. Żeby dziecko mogło podjąć taką grę, musi przed jej rozpoczęciem radzić sobie z obliczaniem np. sum i różnic. Jeśli dziecko nie dysponuje elementarnym rozumieniem sensu tych czynności rachunkowych, nie zrozumie poleceń zawartych w instrukcji gry. W trakcie gry jedynie doskonali te umiejętności, od których zależy wygrana. Myli się więc ten dorosły, który przypuszcza, że w grze – także komputerowej – dziecko nauczy się od początku danej umiejętności. Odnośnie do kształtowania odporności emocjonalnej w grach potrzebna jest obecność drugiej realnej osoby, partnera. W grach komputerowych jest nim bezduszna maszyna, bez możliwości przekazywania emocjonalnych reakcji na sukces lub porażkę, np. dźwięk fanfar za zwycięstwo to zaledwie namiastka tego, czego wygrywające dziecko doznaje, pokonując żywego partnera i obserwując jego reakcje. Maszyna nie może też pokazać, jak zachować się godnie, przegrywając. Radzę więc dorosłym z większym krytycyzmem czytać informacje znajdujące się na ulotkach reklamujących gry komputerowe dla dzieci. Trzeba nieufnie traktować zapewnienia o szczególnych korzyściach edukacyjnych (z powoływaniem się na podstawę programową), jeżeli pominięto informację, w jaki sposób to sprawdzono. Jest to zwyczajny trik reklamowy, z założeniem producenta, że dorosły kupujący grę nie jest specem od edukacji przedszkolnej i szkolnej. Uwiedziony barwnym opakowaniem, kupi dziecku grę, która przynosi wątpliwe korzyści edukacyjne. Problem jest bardzo poważny, gdyż gry komputerowe należą do pożeraczy czasu. Brakuje go potem na rozwijanie sprawności ruchowej dziecka, na rozmowy z dorosłymi i wspólne realizowanie zadań, nie wspominając już o zabawach, które są w istocie intensywnym Tu także wiele zależy od tego, jak dorosły towarzyszy dziecku podczas korzystania z komputera. Nawet jeżeli dziecko samo oglądnie kilkanaście razy program edukacyjny, wdrukuje w swój umysł kilka zbitek słownych wypowiadanych przez spikera programu. Potem będzie je bezmyślnie powtarzało, tak jak komunikaty z reklam telewizyjnych po wielokrotnym ich obejrzeniu. Tyle tylko, że zbitki słowne z programu edukacyjnego nie będą dotyczyły… proszku do prania, płynów do mycia naczyń itp. Inaczej jest, gdy dziecko ogląda program edukacyjny z dorosłym i może z nim rozmawiać o tym, co pojawia się na ekranie. Musi to być jednak rozmowa merytoryczna, a nie śmichy-chichy, np. z małpki pojawiającej się na ekranie tabletu lub komputera. To, co nazywam rozmową merytoryczną, ma dotyczyć wiedzy, jaką dziecko może przyswoić, oglądając np. film o ptakach. W trakcie oglądania filmu dorosły tak prowadzi rozmowę, aby dziecko powtarzało ważne nazwy i powiedziało, co już wie o ptakach. Chodzi o to, aby kojarzyło posiadaną wiedzę z nowymi informacjami. Rozmowa nie powinna się też kończyć z chwilą oglądnięcia filmu. Trzeba ją kontynuować, aby dziecko mogło się wykazać wzbogaconą wiedzą. Zapamięta wówczas to, co oglądało, i o to chodzi.
Jakie są postawy rodziców względem roli TV w wychowaniu dzieci?
Poglądy rodziców na temat roli telewizji w wychowaniu dzieci przedszkolnych można ustawić szeregowo od entuzjastycznych do skrajnie krytycznych, a mianowicie:
- począwszy od stanowiska rodziców, którzy pozbyli się odbiornika TV, przekonani o zgubnym wpływie telewizji na proces wychowania dzieci. Twierdzą, że nie odczuwają braku telewizji, chociaż niektóre punkty programu mogą być interesujące. Zapewniają, że z nawiązką wyrównuje to domowy spokój, możliwość starannego wychowania dzieci i sensowne zagospodarowanie czasu wolnego;
- poprzez poglądy tych rodziców, którzy starają się rozsądnie wyznaczać czas, jaki dzieci mogą spędzić przed telewizorem. Staranne dobierają programy telewizyjne dla dzieci i oglądają je razem z nimi, prowadząc przy tym pouczające rozmowy;
- do wypowiedzi rodziców, którzy nie potrafią żyć bez szumu telewizora. Uważają, że oglądając programy telewizyjne, dzieci wiele się uczą. Dlatego instalują odbiornik TV w dziecięcym pokoju i uczą malucha jego obsługi, zanim nauczy się samodzielnie jeść. Mogą wówczas oglądać w TV to, na co mają ochotę, i dziecko im w tym nie przeszkadza.
W wychowaniu trzeba się kierować rozsądkiem i umiarem, np. nie ma sensu nadmierne chronienie dziecka przed doznawaniem przykrości, bo nie będzie umiało rozróżnić, co jest dobre, a co złe, i w konsekwencji wybrać dobra. Starszy przedszkolak kontroluje swoje zachowania na tyle, że potrafi dostosować się do umowy – w naszym domu dzieci oglądają telewizję ok. pół godziny dziennie i wspólnie z którymś z dorosłych. Można też ten czas przeznaczyć na korzystanie z komputera (tabletu), także w obecności dorosłego. Proszę jednak nie interpretować ok. pół godziny jako blisko godzinę. Półgodzinny kontakt z wirtualnym światem wystarczy dla starszego przedszkolaka. Długo zastanawiałam się, czy pół godziny korzystania z telewizji lub komputera to właściwa norma dla starszego przedszkolaka. Argumentem przemawiającym za jej słusznością jest zarys dnia starszego przedszkolaka i dane dotyczące zaspokojenia jego potrzeb rozwojowych i wychowawczych:
- wieczorem przedszkolak ma iść spać ok. godziny 21. Rano wstaje ok. 6.30. i musi mieć czas na rozbudzenie się, poranną toaletę i posiłek, nałożenie okrycia i spokojne wyjście do przedszkola;
- wraca z przedszkola do domu np. ok. godziny 17, wliczając w to spacer do domu. Do 21 pozostaje zaledwie ok. 4 godzin, w tym czasie dziecko musi zjeść posiłki, pobawić się, przebywać na placu zabaw, realizować polecenia i zadania, rozmawiać z dorosłymi;
- wystarczy więc, aby w ramach 4 godzin popołudniowego pobytu w domu dziecko przez pół godziny oglądało film lub korzystało z komputera w obecności i przy wsparciu dorosłego.
W soboty oraz w niedziele rodzice mają więcej czasu wolnego i mogą go w większym zakresie spożytkować, zajmując się dzieckiem. Doprawdy nie trzeba i nie warto przeznaczać więcej czasu na telewizję lub komputer, zważywszy, że wyniki badań wskazują na znikome korzyści edukacyjne tych urządzeń.
W latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia powszechnie uważano, że wychowawczo korzystne jest oglądanie z dzieckiem modnych wówczas dobranocek: pół godziny od 19 do dziennika TV. Ukształtował się też wieczorny ceremoniał: dziecko myje się i je kolację, ogląda dobranockę, mówi wszystkim dobranoc i idzie spać. Dodam, że w tamtych czasach w ramach dobranocki dzieci oglądały głównie teatrzyki kukiełkowe z Misiem Uszatkiem lub kreskówki o śmiesznych przygodach Lolka i Bolka ze szczęśliwym zakończeniem, z konkluzją wychowawczą. Jeżeli w dobranocce coś strasznego się działo, było to podstępne działanie… sympatycznej postaci Herbu Zielona Pietruszka. Dzieci oglądały też dobranocki wspólnie z dorosłymi, mogły więc bezpiecznie przenieść się w świat baśni, bez nadmiernych wzruszeń, a opisany ceremoniał kończenia dnia pomagał im spokojnie zasnąć. W ciągu ostatnich lat zmieniło się to na niekorzyść. Kreskówki o spokojnej bajkowej fabule są skutecznie wypierane przez takie, w których przedstawiane są agresywne walki nadludzkich postaci w… obronie świata (!), pełne agresji oraz przerażających efektów wizualnych i dźwiękowych. Po ich oglądnięciu dzieci są nadmierne pobudzone, często przerażone. Dla wielu dorosłych film typu dobranocka to za mało, dlatego kupują kasety z filmami dla dzieci, kierując się głównie informacjami zamieszczonymi na ulotce reklamowej. Filmy te trwają zdecydowanie dłużej, a ich fabuła jest nasycona dramatycznymi wydarzeniami, aby dosłownie przykuć uwagę oglądającego dziecka. Dorośli nie oglądają filmów z kaset razem z dziećmi, bo trwają za długo lub zwyczajnie nie chce się im tego robić. Nie ma więc kto:
- przytulić dziecka w chwili, gdy wspólnie z bohaterem przeżywa jego krwawe dramaty, aby mogło zneutralizować narastający strach i wyciszyć ujemne emocje;
- wyjaśnić dziecku w rozmowie to, co w filmie zostało pokazane z tylko jednej strony, zwykle trudnej do zaakceptowania.
O jakiej porze dnia dziecko może oglądać filmy i korzystać z komputera lub tabletu?
Na pewno dziecko nie może oglądać filmu w TV lub z kasety bezpośrednio przed snem. Nawet jeśli jest to dobranocka. Chodzi o to, aby przed snem nie karmić dziecka silnymi doznaniami poznawczymi i emocjonalnymi, które towarzyszą oglądaniu filmu, nawet w towarzystwie dorosłego. Dotyczy to także korzystania z komputera i tabletu. Wysiłek intelektualny i emocjonalny, który dziecko wkłada w oglądanie filmu lub programu edukacyjnego, dramatycznie utrudnia wyciszenie się, tak potrzebne do spokojnego zasypiania. Lepiej w ceremoniał udawania się na nocny spoczynek wkomponować opowiadanie lub czytanie, np. baśni. Wysoce szkodliwe jest instalowanie w dziecięcym pokoju odbiornika TV i komputera. Nie sposób bowiem panować nad dziecięcym pragnieniem korzystania z tych urządzeń. Na dodatek dorośli wcześniej uczą malucha obsługiwania pilota, myszki i klawiatury komputera, niż samodzielnego jedzenia, mycia rąk, nakładania majteczek itp. Znam dzieci, które oglądają telewizję nawet w nocy i wcześnie rano, gdy dorośli śpią. Oglądają po kilka godzin na dobę, nic więc dziwnego, że mają zaledwie kilka lat i już są uzależnione. Dodam, że niebywale trudno wyzwolić przedszkolaka z takiego uzależnienia, bo nie interesuje go dosłownie nic w realnym świecie. Przedszkolak, nawet starszy, nie może sam oglądać filmów i korzystać z komputera i tabletu. Dorosły nie tylko musi być obok dziecka, ale powinien wspólnie z nim oglądać to, co pojawia się na ekranie, uczestniczyć w dziecięcych emocjach i prowadzić merytoryczną rozmowę. Jest to warunek korzystnego wpływu TV i programów komputerowych na rozwój umysłowy i wychowanie dziecka. Po oglądnięciu filmu trzeba rozmawiać z dzieckiem, aby mogło wyrazić słowami to, co czuło, oglądając film. Nie chodzi o to, aby chronić dzieci przed doznaniami emocjonalnymi, ale wspierać je, aby potrafiły sobie z nimi poradzić. Jeżeli to się uda, dziecko okrzepnie emocjonalnie. Nie sposób też przecenić wychowawczego znaczenia wspólnego radosnego śmiechu, gdy na ekranie pojawia się coś komicznego. Dodam, że poczucie humoru jest cenionym wskaźnikiem inteligencji. W trakcie oglądania filmu lub korzystając z programu edukacyjnego dorosły tak prowadzi rozmowę, aby dziecko:
- powtórzyło nazwę tego, co akurat ogląda (chodzi o osłuchanie się z nowymi słowami i wprowadzenie ich do czynnego słownika);
- powiedziało, co już wie na dany temat, i skojarzyło posiadaną wiedzę z nowymi informacjami.
Merytoryczną rozmowę trzeba kontynuować po obejrzeniu filmu lub programu edukacyjnego. Chodzi o to, aby dziecko mogło wykazać się wzbogaconą wiedzą. Zapamięta wówczas to, co oglądało.. Nadmiar nowych informacji powoduje bowiem więcej szkody niż pożytku w dziecięcym umyśle, szczególnie jeżeli są one podawane za pomocą telewizji, komputera, tabletu. Kończąc artykuł, chcę dodać, że jest to jedno z pierwszych krytycznych przedstawień trudnych problemów wychowawczych, które towarzyszą rozgoszczeniu się telewizji, komputerów i tabletów w naszym życiu. Mam nadzieję, że pomoże dorosłym rozumnie regulować czas oglądania przez dzieci telewizji i korzystania z komputera lub tabletu, a także lepiej wspierać dzieci w oglądaniu filmów i korzystaniu z komputerów i tabletów.
Bibliografia:
Baddeley A., Pamięć: poradnik użytkownika, Warszawa 1998.
Desmurget M., Teleogłupianie. O zgubnych skutkach oglądania telewizji (nie tylko przez dzieci), Warszawa 2012.
Gruszczyk-Kolczyńska E., Dzieci ze specyficznymi trudnościami w uczeniu się matematyki, Warszawa 2008.
Gruszczyk-Kolczyńska E., Niektóre hipotezy, wyniki badań i wnioski na przykładzie korzystania z informacji podawanych w formie ikonicznej, [w:] Osoby niepełnosprawne a media cyfrowe. Z pogranicza teorii i praktyki, red. A. Andrzejewska, J. Bednarek, Warszawa 2010.
Gruszczyk-Kolczyńska E., O dzieciach uzdolnionych matematycznie. Książka dla rodziców i nauczycieli, Warszawa 2012.
Gruszczyk-Kolczyńska E., Zielińska E., Dwulatki i trzylatki w przedszkolu i w domu. Jak świadomie je wychowywać i uczyć, Kraków 2012.
Gruszczyk-Kolczyńska E., Zielińska E., Wspomaganie dzieci w rozwoju do skupienia uwagi zapamiętywania. Uwarunkowania psychologiczne i pedagogiczne, programy i metodyka, Warszawa 2005.
http://www.e dziecko. pl. /rodzice) [dostęp: 22 lutego 2013].
Jelinek J.A., Edukacja medialna małego dziecka – (bez)błędnie realizowana konieczność, [w:] Wyzwania współczesnej edukacji przedszkolnej, red. M. Kotarba-Kańczugowska, Warszawa 2012.
Kurcz I., Psychologia języka i komunikacji, Warszawa 2000.
Morris D., Zwierzę zwane człowiekiem, Warszawa 1997.
O dzieciach matematycznie uzdolnionych. Książka dla rodziców i nauczycieli, red. E. Gruszczyk-Kolczyńska, Warszawa 2012.
Winterstein P., Jungwirth R.J., Medienkonsum und passivrauchen bei vorschulkinder, „Kinder und Jugendarzt” 2006, 37.
[1] Op. cit., s. 140 i n. Desmurget powołuje się na tu badania: D.R. Anderson i T.A. Pempek, Television and very young children, Am., Behav. Sci. 2005, 48, 503 et passim; M.E. Schmidt, The effects of background television on the toy play behavior very young children, Child Dev.2008, 79, 1137 et passim.
[2] Op. cit., s. 37 i n.
[3] Zob. http://film.wp.pl. Są to dane PAP-u z 18 lutego 2013 r. W analogicznym okresie ubiegłego roku Polacy spędzili w ten sposób 3 godziny i 29 minut, czyli o 13 minut mniej. Można więc przypuszczać, że zjawisko oglądania na okrągło programów telewizyjnych ma tendencję wzrastającą.
[4] Dla porównania: (M. Desmurget, op. cit., s. 48–49) w Stanach Zjednoczonych ok. 29 proc. trzylatków, 43 proc. dzieci w wieku ośmiu lat i starszych ma telewizor w swoim pokoju. We Francji szacuje się, że ok. 26 proc. sześciolatków i ośmiolatków oraz ok. 42 proc. trzynastolatków i starszych ma telewizor do swej wyłącznej dyspozycji. Podobne proporcje są w Niemczech i Belgii. Przypuszczam, że podobnie będzie niedługo w Polsce – wskazuje na to niebywale bogata oferta internetowa kierowana do rodziców, zatytułowana Telewizor w pokoju dziecka, a także ślepe kopiowanie wzorców urządzania mieszkań i wychowywania dzieci w tzw. krajach zachodnich.
[5] Są to ustalenia badawcze zrealizowane na obrzeżu prowadzonych przez wiele lat badań nad skuteczności edukacyjną koncepcji Dziecięca matematyka. Wyniki tych badań przedstawiałam już wielokrotnie, ostatnio w książce O dzieciach uzdolnionych matematycznie. Książka dla rodziców i nauczycieli, dlatego nie omawiam ich szczegółowo. Ze względu na konieczność przestrzegania reguł ochrony danych osobistych nie podaję nazwy miejscowości, w której je prowadziłam.
[6] Więcej zob. Wspomaganie dzieci w rozwoju do skupienia uwagi zapamiętywania. Uwarunkowania psychologiczne i pedagogiczne, programy i metodyka, rozdz. 4.
[7] Więcej zob. A. Baddeley, Pamięć: poradnik użytkownika; E. Gruszczyk-Kolczyńska, Niektóre hipotezy, wyniki badań i wnioski na przykładzie korzystania z informacji podawanych w formie ikonicznej i in.
[8] Programy te, wraz podstawami psychologicznymi i scenariuszami zajęć z dziećmi, znajdują się cytowanej publikacji E. Gruszczyk-Kolczyńskiej i E. Zielińskiej Wspomaganie dzieci w rozwoju do skupiania uwagi i zapamiętywania…, rozdz. 3–7.
[9] W jaki sposób można tego dokonać, wyjaśniam w rozdz. 4 cytowanej książki Wspomaganie dzieci w rozwoju do skupiania uwagi i zapamiętywania… Opisuję tam też babcine metody rozwijania u dzieci umiejętności organizowania pola spostrzeżeniowego, a także metody możliwe do stosowania w przedszkolach. W książce Dwulatki i trzylatki w przedszkolu i w domu. Jak świadomie je wychowywać i uczyć podane są podstawy psychologiczne i metodyka kształtowania u dzieci zdolności do koncentrowania się na statycznych obrazkach i ustalania, co one przedstawiają, s. 223–231.
[10] Potwierdza to cytowany już M. Desdemont. Gdy telewizor nasącza swoją obecnością rodzinną przestrzeń, dzieci trzy-, czteroletnie dużo mniej czasu spędzają na zabawie książeczkami. Szacuje się, że przy nadmiernym oglądaniu TV czas, w jakim dziecko zajmuje się książeczkami, spada o ¼ (z 43 minut do 34).
[11] Podaję za M. Desmurget’em, op. cit., s. 169 i n.
[12] Ponieważ nie znalazłam takich badań realizowanych w Polsce, przytaczam te, na które powołuje się M. Dezmurget (op. cit., 136) korzystając z publikacji L.S. Pagani (et. al.) Prospective associations between early childhood television exposure and academic psychosocial and physical well-being by middle childhood. Arch. Pediatr. Adolesc. Med. 2010, 164, s. 425 et passim.
[13] W uzasadnieniu M. Desmurget przytacza ustalenia C.E. Landhuis (et. al.) Does childhood television viewing lead to attention problems in adolescence? Results a prospective longitudinal study, „Pediatrics” 2007, 120, s. 532 et passim.
Propozycje zabaw z dzieckiem – alternatywa dla telewizora, komputera, tabletu
W czasie dynamicznie rozwijającej się techniki zapominamy niekiedy, że najprostszą metodę wychowawczą małego dziecka stanowi po prostu wspólna zabawa. W zabawie z rodzicami dzieci pogłębiają poczucie bezpieczeństwa, a przecież dom rodzinny jest dla dziecka największym azylem, w którym czuje się szczęśliwe i kochane. Czas spędzany z dzieckiem starajmy się więc wykorzystywać w taki sposób, aby dziecko nie było samotne, nie odmawiajmy mu, gdy prosi o wspólną zabawę. To dzięki niej uczy się i zdobywa nowe umiejętności, by w przyszłości umiało radzić sobie w otaczającej go rzeczywistości. Oto kilka propozycji zabaw, które mam nadzieję, będą ciekawą alternatywą dla spędzania czasu wolnego przed telewizorem. Coraz więcej dzieci nie potrafi sobie zorganizować czasu wolnego bez komputera. Warto zadbać o to, by w pokoju u dziecka na półce, oprócz gier komputerowych znalazły się również gry planszowe i inne ciekawe zabawki:
Bierki – gra, usprawniająca koncentrację i zręczność ale przede wszystkim uczy skupienia i silną wolę. Z pewnością zapewni dzieciom dużo emocji.
Rummikub – gra rozwijająca logiczne myślenie, spostrzegawczość i pamięć wzrokową. Wspaniała zabawa na dłuższe popołudnie.
Jenga – drewniana wieża– gra, która usprawnia u graczy umiejętności psychiczne jak i fizyczne. Uczy koncentracji uwagi i radzenia sobie w sytuacjach stresowych.
Cienie – rozpoznawanie przedmiotów – gra usprawniająca spostrzegawczość wzrokową. Dzieci szybko opanują podstawową wiedzę o cieniach i nauczą się rozpoznawać przedmioty na podstawie ich sylwetki.
Colorama – gra edukacyjna, która bawiąc rozwija szczegółowe spostrzeganie, zdolność porównywania, nazywania i przyporządkowywania, jak również sprawność manualną.
Telewizor, komputer, telefon… żeby oderwać dzieci od osiągnięć współczesnej techniki, trzeba nie lada zachodu. Najlepszym i niezawodnym sposobem jest dawanie dobrego przykładu i wspólne spędzanie czasu na świeżym powietrzu.
Bawcie się, grajcie, brodźcie w kałużach, puszczajcie latawce, wyjdźcie na spacer, na wycieczkę rowerową, na plac zabaw... Byle nie spędzać słonecznych dni przed telewizorem!
Podchody
Zabawa, która zamieni zwykły rodzinny spacer w ekscytującą przygodę. Rozdzielcie się: pierwsza osoba idzie i zostawia za sobą ślady, np. rysując kredą strzałki, tak by pozostali mogli ją później odnaleźć. Zabawą podobną do podchodów jest szukanie ukrytego skarbu. W jakimś tajemniczym miejscu schowaj " skarb". Drogę do skarbu oznacz strzałkami zrobionymi z patyków, narysowanych kredą albo wcześniej przygotuj prostą mapę, dzięki której dzieci odnajdą słodką niespodziankę.
Kapsle
Na ziemi rysujemy tor: kredą na chodniku lub patykiem na ubitej ziemi . Szerokość toru uzależniona jest od liczby uczestników – im więcej graczy, tym szerszy musi byc tor. Zaznaczamy linię startu i linię mety, a pomiędzy nimi może "dziać się" wszystko, tzn. tor może zakręcać, może robić nasypy i wyrzutnie z piasku, przeszkody z gałęzi czy kamieni lub zbiorniki wodne ( dołek w ziemi zabezpieczony folią i wypełniony wodą albo zwykła kałuża)
Ustawiamy kapsle na starcie, jeden obok drugiego, wierzchnią stroną na spód, i pstryknięciem w bok kapsla przesuwamy się do przodu. Pstrykamy na zmianę i w ten sposób ścigamy się do mety. Wypadnięcie poza linię toru oznacza stratę kolejki. Wygrywa ten gracz, którego kapsel jako pierwszy przekroczy linię mety.
Zabawy z piłką
Do rozegrania rodzinnego meczu wcale nie trzeba profesjonalnego boiska. Do przeprowadzenia konkursu na ilość zdobytych bramek wcale nie potrzeba profesjonalnej bramki… Można ćwiczyć rzucanie do celu, rzucanie na odległość, trafianie do kosza (choćby na śmieci). Można grać w zbijanego, albo zrobić piłkarski slalom.
Na drodze losowania wybieracie osobę, która jako pierwsza będzie odgrywała rolę "środkowego". Jej zadaniem będzie złapać piłkę, którą Wy do siebie rzucacie. Jeżeli uda jej się – zamienia się miejscem z osobą, której rzut przejęła. I tak w kółko. Gra może trwać wiele godzin, do znudzenia. Liczy się pomysłowość i dobra zabawa!
A oto propozycje zabaw na pochmurne dni i nie tylko:
Malowanie kamieni
Zabawa ta jest ciekawym sposobem na wspólne spędzanie czasu. Nie potrzeba wiele przygotowań, wystarczą zwykłe kamienie oraz farby. Teraz pozostaje jedynie uruchomić wyobraźnię i przystąpić do tworzenia kamykowych stworków lub pięknych obrazków na kamieniu. Kamykowymi stworkami dziecko może się bawić w domu. Jeśli się nimi znudzi, za kilka dni można stworzyć nowe. W malowanie kamieni można się bawić nie tylko w domu, lecz także na plaży czy na łące. By miło spędzić czas, wystarczy zabrać ze sobą kredki i zaproponować dziecku zabawę.
Podczas spaceru każde dziecko znajdzie sobie mały kamyk, który później ozdobi. Można sprecyzować malowanie kamieni do tworzenia na przykład samych zwierzątek.
Ziemniaczek- zbijaczek
To prosta gra, przeznaczona dla dzieci, które potrafią już rozpoznawać i porządkować w określonej kolejności liczby. Do zabawy potrzebna będzie kartka i kilka kolorów długopisów lub kredek, w zależności od liczby graczy. Zaczynamy od rysowania liczb (od 1 do 10) w kółeczkach-ziemniaczkach porozrzucanych po całej kartce. Następnie określamy, czy będziemy łączyć ziemniaczki od najmniejszej liczby do największej, czy odwrotnie. Przystępujemy do zabawy, której przebieg polega na łączeniu ziemniaczków. Zaczyna najmłodszy uczestnik. Linie łączące ziemniaczki nie mogą się dotykać ani przecinać. Kto dotknie lub przetnie linię, przegrywa. Jedynym miejscem, w którym linie mogą się krzyżować, jest ziemniaczek. Zabawa ta uczy dzieci panowania nad ręką podczas kreślenia linii oraz układania liczb jedna po drugiej.
Pacynki
Zabawa w tworzenie pacynek daje ogromne możliwości wykazania się kreatywnością zarówno rodzicom, jak i dzieciom. Pacynki można wykonywać ze zwykłej kartki papieru, z pojedynczych skarpetek, rękawiczek albo – tak jak na fotografii – z akcesoriów kuchennych, które są już niepotrzebne. Nie musi być to koniecznie łyżka, można na przykład z dziurawego sitka zrobić twarz pacynki. Rozwiązań jest wiele. Pamiętajmy, że im ciekawsza pacynka, tym bardziej zachęci dziecko do dłuższej zabawy i rozwinie jego myślenie twórcze. Mając gotowe pacynki, możemy bawić się w teatr lub poprosić dziecko, aby samo pobawiło się w reżysera i stworzyło dla nas spektakl.
Sałatka owocowa
Często po powrocie z pracy rodzic musi przygotować obiad – wtedy nie ma czasu dla pociechy. I nic w tym dziwnego, w końcu każdy ma swoje obowiązki. Ale zamiast proponować dziecku oglądanie bajki w telewizji, możemy poprosić je o przygotowanie deseru. W lecie owoców jest pod dostatkiem (zimą można korzystać z tych z puszki), warto więc zaprosić malucha do zrobienia sałatki owocowej. Potrzebne będą owoce, nożyk plastikowy, deseczka i miska. Dziecko na pewno chętnie spędzi z rodzicami czas w kuchni, przygotowując poczęstunek. W dodatku, gdy zobaczy, jak domownikom smakuje deser, będzie chciał częściej przygotowywać różnego rodzaju pyszności.
Początek i koniec
Jest to zabawa ze słowami, przeznaczona dla starszych przedszkolaków. Polega na tym, że rodzic i dziecko na zmianę mówią wyrazy na takiej zasadzie, że pierwsza litera kolejnego wyrazu jest ostatnią literą wyrazu poprzedniego, na przykład: dom – masło – ola – aparat…
Zabawa ta kształtuje słuch fonemowy u dzieci, może być także dobrą diagnozą lub zabawą terapeutyczną w przypadku, gdy dziecko nie słyszy głosek w nagłosie i wygłosie. Należy jednak pamiętać, żeby dostosować zabawę do wieku dzieci i nie używać zbyt trudnych wyrazów.
Historyjki obrazkowe
Do przygotowania tej zabawy będą potrzebne kartki oraz kredki. Na kilku kwadratowych karteczkach rysujemy proste ilustracje, przedstawiające na przykład dom, piłkę, motylka, kwiatek, parasol, klucz, truskawkę. Odwracamy karteczki białą stroną, mieszamy, a następnie odwracamy i układamy jedną obok drugiej. Załóżmy, że karteczki ułożyły się w takiej kolejności: piłka, motyl, kwiatek, parasol, dom, klucz, truskawka.
Na podstawie obrazków układamy mini historyjkę, opowiadanie lub po prostu jedno zdanie. Podczas tej zabawy uruchamiamy wyobraźnię dzieci, a także kształtujemy ich sposób wypowiadania się. Ważne jest jednak, żeby nie poprawiać dzieci, chyba że popełniają błędy gramatyczne. Początki bywają trudne dla przedszkolaków, dlatego starajmy się im nie podpowiadać i pozwólmy opowiedzieć całą historyjkę.
Tworzenie opowiadania
Zabawa podobna do poprzedniej, ale można się w nią bawić nawet w samochodzie, jako że nie wymaga żadnych przygotowań. Polega ona na tworzeniu opowiadania w taki sposób, że każdy uczestnik mówi po jednym zdaniu. Każde kolejne zdanie musi nawiązywać do tego, co zostało powiedziane wcześniej. Jednocześnie musi zawierać jakieś nowe informacje.
Bazgrołek
Zabawa polega na rysowaniu dowolnych kształtów, tzw. bazgrołków przez osoby dorosłe, z których dziecko ma coś stworzyć. Interpretacja jest dowolna, z bazgrołka mogą powstawać zwierzęta, widoczki i wiele, wiele innych rysunków. Zabawa ta rozwija kreatywne myślenie dziecka. Stanowi bardzo dobrą alternatywę do siedzenia przed komputerem.
Fortece z kubeczków
To prosta zabawa, do której trzeba się wcześniej przygotować. Potrzebne będą plastikowe kubeczki po jogurtach, serkach lub śmietanie, taśma klejąca (może być dwustronna). Z kubeczków budujemy zamki, fortece, garaż lub domek dla lalek – wszystko, na co przyjdzie nam ochota. Sklejone taśmą kubeczki będą się trzymały i będzie można spokojnie się bawić budowlami. Kreatywność dzieci nie zna granic i chętnie tworzą coś z niczego. Kubeczki można zbierać podczas wakacyjnego pobytu poza domem, gdy nie zabiera się wszystkich zabawek ze sobą. Kubeczki świetnie zastępują różnego rodzaju klocki.
Balonowa rakieta
Do przygotowania tej zabawy potrzebne nam będą dwa krzesła (lub pnie drzew, albo słupki, jeżeli zabawę przeprowadzamy na zewnątrz), śliski sznurek, rurka do picia (należy odciąć przegub, jeżeli jest przegubowa), taśma klejąca, balon, spinacz do bielizny.
Sznurek przywiązujemy do jednego krzesła, następnie nawlekamy na niego rurkę i przywiązujemy do drugiego krzesła, tak żeby sznurek był napięty. Dmuchamy balon i spinamy spinaczem, tak żeby nie uciekało powietrze. Do rurki przyklejamy taśmą nadmuchany balon. Tak powstaje rakieta, która startuje przy jednym z krzeseł. Odpalamy ją, puszczając spinacz. Im większa odległość między krzesłami, tym większego balonu potrzebujemy. Po śliskim plastikowym sznurku rurka lepiej będzie się przesuwała.
Źródło: internet
Przygotowała:
Agnieszka Madajska